
Prawdziwy horror z happy endem zafundowali swoim kibicom piłkarze Białego Orła Koźmin Wielkopolski. W pojedynku derbowym z Astrą Krotoszyn podopieczni Michała Kosińskiego odwrócili losy spotkania, strzelając decydującego gola w doliczonym czasie gry. Konfrontacja zakończyła się wygraną koźminian 4:3.
Początek konfrontacji zdecydowanie należał do miejscowych. Piłkarze Astry w ciągu czterech minut strzelili dwie bramki. Pierwszy gol padł po rzucie wolnym egzekwowanym przez Jacka Chromińskiego. Doświadczony gracz dośrodkował futbolówkę w pole bramkowe, gdzie błąd popełnił Sebastian Kmiecik, pakując sobie piłkę do własnej bramki. Rezultat podwyższył Karol Krystek, finalizując akcję Chromińskiego.
Trzeci cios gospodarze zadali po dwóch kwadransach gry. Z prawego sektora boiska dośrodkował Dawid Przybyszewski, a w polu karnym zimną krew zachował Mateusz Marciniak, strzelając obok bezradnie interweniującego golkipera. Gdy wydawało się, że przed przerwą wynik nie ulegnie zmianie, w doliczonym czasie gry Mateusz Lis strzałem głową pokonał bramkarza Astry.
Po zmianie stron miejscowi ponownie ruszyli do ataków. Niezłe okazje miał Przybyszewski. Ale raz obronną ręką z opresji wyszedł Kmiecik, a za drugim razem piłka zatrzymała się na poprzeczce. Potem do głosu doszli przyjezdni. Znakomitą sytuację miał wprowadzony w drugiej połowie Robert Nowakowski, po którego strzale futbolówka trafiła w poprzeczkę. Goście starali się atakować coraz większą liczbą zawodników. Przyniosło to efekt w 80. minucie, kiedy to Jakub Namysłowski zdecydował się na mocny, precyzyjny strzał z dystansu. Minęło zaledwie sześć minut, a goście cieszyli się z remisu. Nowakowski wykorzystał błąd defensywy miejscowych, pakując futbolówkę do siatki. Już w doliczonym czasie gry w okolicach 20. metra sfaulowany został Łukasz Wawrocki. Do rzutu wolnego podszedł sam poszkodowany i pięknym technicznym uderzeniem umieścił piłkę w samym okienku bramki gospodarzy, tym samym zapewniając koźmińskiej drużynie komplet punktów.
(GRZELO)
Astra Krotoszyn – Biały Orzeł Koźmin Wlkp. 3:4 (3:1)
BRAMKI: 1:0 – Jacek Chromiński (3’ wolny), 2:0 – Karol Krystek (7’), 3:0 – Mateusz Marciniak (30’), 3:1 – Mateusz Lis (45’ głową), 3:2 – Jakub Namysłowski (80’), 3:3 – Robert Nowakowski (83’), 3:4 – Łukasz Wawrocki (94’ wolny)
BIAŁY ORZEŁ: Kmiecik – Jańczak (70’ Skałecki), Kubiak, Wawrocki, Tomczak – Namysłowski, Walczak, Miedziński (60’ Nowakowski), Lis – Ziembiński, Karcz
ASTRA: Wronecki – Sołtysiak (78’ Adamski), Domagała, Sekula – Krystek (46’ Wronek), Idkowiak, Jańczak, Marciniak (84’ Chudy), Sójka – Chromiński, Przybyszewski (70’ Ratyński)
Michał Kosiński, trener Białego Orła Koźmin Wlkp.:
Po takim spotkaniu można śmiało powiedzieć, że mecz trwa do ostatniego gwizdka sędziego. Jestem dumny z moich zawodników, że udało się im odrobić stratę trzech bramek oraz zadać decydujący cios. Jeśli marzymy o powrocie do IV ligi, to takie konfrontacje jak dzisiejsze musimy wygrywać. Mam do dyspozycji szeroką kadrę, dlatego każdy z graczy otrzyma szansę na pokazanie własnych umiejętności.
Patryk Halaburda, trener Astry Krotoszyn:
Bardzo ciężko na gorąco dokonać analizy tego spotkania. Niestety, swoje zrobiła bramka stracona tuż przed przerwą, dzięki której nasi przeciwnicy wrócili do gry. Moi zawodnicy zbyt szybko uwierzyli w pewną wygraną. Jeżeli udałoby nam się wykorzystać chociaż jedną z wielu sytuacji na początku drugiej odsłony, to zwycięstwo należałoby do nas. Uważam, że zasłużyliśmy co najmniej na remis.
FOTO: GRZEGORZ NOWAK