
Z majorem Krzysztofem Nawrockim, inspektorem ds. obronności i bezpieczeństwa w podmiotach leczniczych w Warszawie, w trakcie jego wizyty w Krotoszynie i Zdunach rozmawiał Łukasz Cichy.
O czym rozmawiał Pan z przedstawicielami naszego samorządu?
- Z burmistrzami Krotoszyna i Zdun oraz z przewodniczącą Rady Miejskiej w Zdunach rozmawiałem o kilku ważnych sprawach – o upamiętnieniu majora Władysława Nawrockiego i pocztowca Ludwika Danielaka, o 600-leciu Krotoszyna, o wspaniałej zdunowskiej młodzieży, o odrodzeniu drużyny harcerskiej w Zdunach, o pomocy i wsparciu dla muzeum w Zdunach, o dębach w Krotoszynie, upamiętniających bohaterów, a także o utworzeniu Klubu Miłośników Muzeum w Zdunach i Towarzystwa Miłośników Zdun. Dyskutowaliśmy też o ratowaniu wspomnień i starych fotografii Zdun czy Krotoszyna, o popularyzacji powstania wielkopolskiego. Ponadto poruszyliśmy temat udostępnienia i szerszej popularyzacji przez Internet książek historycznych, znajdujących się w krotoszyńskim Muzeum Regionalnym im. H. Ławniczaka w Krotoszynie. Rozmawiałem też z historykami krotoszyńskimi i szefami obu muzeów.
Jak przebiegła wizyta?
- Przede wszystkim we wspaniałej atmosferze. Burmistrz Zdun, pan Tomasz Chudy, poświęcił na omówienie wielu istotnych spraw niemal dwie godziny, pomimo choroby. To dzisiaj rzadki przypadek. Bardzo to sobie cenię. Zrealizowałem wszystkie cele, włącznie z wywiadem związanym z projektem Cyfrowa Dziecięca Encyklopedia Wielkopolan, również dzięki mojej siostrze, Lucynie Rajch. Dziękuję jej serdecznie!
Pytania w ramach CDEW zadawała młodzież zdunowska, pod kierownictwem nauczyciela historii Grzegorza Kryga. Spotkanie to odbyło się w Izbie Muzealnej ZOK. Na ręce pani kierownik przekazałem fotografie związane z Ludwikiem Danielakiem. Muszę podkreślić, że spotkałem się z dużą życzliwością oraz pełnym zrozumieniem ze strony lokalnych władz Zdun i Krotoszyna, za co dziękuję.
Czym się Pan na co dzień zajmuje?
- Pełnię obowiązki inspektora do spraw obronności i bezpieczeństwa w podmiotach leczniczych, podległych prezydentowi Miasta Stołecznego Warszawy. Jestem też koordynatorem ewakuacji medycznej szpitali warszawskich i przychodni. Obecnie jestem rezerwistą Wojska Polskiego i raz w roku biorę udział w ćwiczeniach wojskowych. Interesuję się także rozwojem harcerstwa w rejonach przyległych do Warszawy.
Czy kultywowanie pamięci o naszych przodkach jest ważne?
- Jest chyba najważniejsze. To fundament państwa i rodziny! Bez tego życie pozbawione jest jednego z najważniejszych celów. Tym celem jest prawdziwe poczucie istnienia Polski – nie tylko na mapie, jak również nienaruszalność ciągłości tradycji każdej rodziny. Marszałek Józef Piłsudski powiedział: „Kto nie szanuje przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”. Taka idea zapewnia ciągłość państwa i budowanie autorytetów społecznych. Dzisiaj widzimy efekty podważania wartości: brak odpowiedzialności, zrzucanie win na innych, zamiatanie afer pod przysłowiowy dywan czy nawet upadek autorytetów. Jan Paweł II wspominał o „niepodcinaniu własnych korzeni i tożsamości narodowej”. Mnie to w pełni przekonuje. Wartości są zatem najważniejsze!
A co z tymi bohaterami, którzy potomków nie mają? Kto powinien dbać o ich pamięć?
- O tych bohaterów dbać powinny nie tylko samorządy. Bo przecież na nie głównie spada dzisiaj odpowiedzialność za historię i kultywowanie czynów bohaterskich. To także sprawa honoru i godności władz państwowych! Nie może być autorytetem ten, kto się miga od takiej odpowiedzialności! Tu musi być porozumienie nie tylko ustawowe, ale ponadczasowe. Pora skończyć ze zrzucaniem odpowiedzialności tylko na rodziny, bo nie każdego stać na remont grobu, pomnika czy pamiątkowej tablicy. Konstytucja RP o tym mówi wyraźnie i czytelnie. To, że się dzieje inaczej, wynika ze zwykłego bałaganu, braku odpowiedzialności i dowolnego, dość częstego w ostatnich latach, interpretowania zasad Konstytucji RP!
Jest Pan oficerem. Kto jeszcze w Pańskiej rodzinie szedł drogą wojskową?
- Oprócz moich szlachetnych i wybitnych przodków w mundurach, których cechowała niezłomna i patriotyczna postawa, aktualnie zawodowym oficerem w służbie stałej jest jeszcze mój brat cioteczny. On także ma stopień majora, ale nie ma takiego zacięcia i pasji do historii jak ja. Za to strzela równie dobrze i celnie. Służy w 12 Brygadzie Zmechanizowanej w Szczecinie. Mój teść też jest starszym oficerem i emerytowanym wojskowym. Służył w Wojskach Ochrony Pogranicza. Mama Krystyna wiele lat pracowała w Lidze Obrony Kraju.
Dlaczego został Pan żołnierzem?
- W wojsku zawsze najbardziej podobała mi się i nadal podoba jego polskość. Do tego historia, pasja, konsekwencja i chęć sprawdzenia siebie. Ogromny wpływ na mój wybór miał rodzinny patriotyzm: zarówno osoba mojego stryja majora Władysława Nawrockiego i opowieści o nim, jak i rodzice, a szczególnie mama Krystyna. Mundur jej ojca pocztowca i harcerza Ludwika Danielaka też miał tutaj ogromny wpływ, szczególnie na rodzaj przeze mnie wybranych wojsk – łączność. W czasach, kiedy ja szedłem do wojska, można było w nim bardzo wiele zmienić na lepsze. Z zewnątrz nie byłoby to możliwe. Poza tym podobało mi się to, że wojsko zazwyczaj było ponad ułomną polityką. Dla wojska ważne są przede wszystkim wartości i troska o losy Ojczyzny, bez względu na osłabiające ją systemy! Szczególnie bezpośrednio przed i w trakcie transformacji ustrojowej Polski okazało się to prawdziwe.