
O początkach przygody z gotowaniem, o pracy w restauracji i o młodych, krotoszyńskich kucharzach z Karolem Okrasą rozmawiała Aneta Niedbała.
Proszę powiedzieć parę słów o początkach Pańskiej kariery.
- Muszę przyznać, że nie od razu wiedziałem, do jakiej szkoły pójść. Mój tata powiedział, żebym poszedł do technikum gastronomicznego. Jeśli nie wiem, co robić w życiu, to przynajmniej nie będę chodził głodny. Tak też zrobiłem. Po pewnym czasie gotowanie stało się moją pasją. Nigdy nie miałem problemów z nauką. Skończyłem Technikum Gastronomiczno-Hotelarskie w Warszawie. Dzięki szkole przez pierwsze dwa lata studiowałem za darmo. Byłem studentem wieczorowym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, a jednocześnie pracowałem w Hotelu Bristol. Było ciężko. Jednak od początku była przy mnie żona, którą poznałem jeszcze w technikum.
A teraz…
- W zawodzie jestem od 18 lat. Prowadzenie restauracji to ciężka praca przez 365 dni w roku. To praca, o której ciągle się myśli. To nie tak, że jestem znany i każda restauracja by mnie zatrudniła. Program telewizyjny i kampania reklamowa, w której biorę udział, to rzeczy dodatkowe. Przede wszystkim jestem kucharzem-rzemieślnikiem. Rzemiosło wyrabiałem przez wiele lat.
Co sądzi Pan o młodych krotoszyńskich kucharzach?
- Oni mają pasję tworzenia. Mogą zostać szefami kuchni, otworzyć własne restauracje, w których – mam nadzieję – kiedyś wszyscy się spotkamy.
A kto może zostać kucharzem?
- Kucharz, którego przyjmuję, musi chcieć pracować. Trzeba mieć swój kręgosłup moralny. I ja staram się to przekazać innym. To jest piękne w tym zawodzie, że człowiek może decydować, co komuś podaje.
Czego życzy Karol Okrasa gimnazjalistom?
- Warto szukać swojego miejsca na świecie. To w was jest siła i moc. Życzę powodzenia i słusznego wyboru.