
Z Waldemarem Wroneckim, kandydatem do Rady Miejskiej w Krotoszynie, rozmawia Daniel Borski.
Większą część swojej zawodowej kariery spędziłeś w starostwie, kojarząc się społeczności jako osoba kreatywna i solidna. Czy i dlaczego działania promocyjne są dla gminy i powiatu szalenie istotne?
- W starostwie pracuję już 14 lat, ale zanim trafiłem do tej instytucji, przeszedłem szkołę życia, pracując jako kelner i barman na byłym „Jelonku” oraz w Ochotniczych Hufcach Pracy, gdzie sprawowałem funkcję – jak to się wtedy mówiło – wychowawcy trudnej młodzieży. Do pracy w starostwie przyjmował mnie Stanisław Ratajski w roku 2000, kiedy tworzyły się zręby samorządu powiatowego. Zaczynałem jako podinspektor ds. sportu w Wydziale Edukacji. W międzyczasie ukończyłem studia na UAM, zdobywając tytuł specjalisty w zakresie komunikacji społecznej i samorządności. Obecnie jako główny specjalista w Wydziale Rozwoju, Promocji, Kultury i Sportu – jak nazwa wskazuje – odpowiadam za sport, kulturę i ochronę zabytków w powiecie. Mało kto wie, że samorząd powiatowy w ostatnich kilu latach przekazał ponad 400 tys. złotych na renowacje obiektów sakralnych, a wydział, w którym pracuję, pozyskał środki na te cele z Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Kultury.
Co do drugiej części pytania – uważam, że każdy samorząd powinien wypracować swój wizerunek, swoją markę, która będzie rozpoznawalna w Polsce i na świecie. Promocja gminy czy powiatu to nie tylko rozdawnictwo gadżetów przy okazji różnego rodzaju imprez, ale przede wszystkim odpowiedni marketing. Działania promocyjne w dalszej perspektywie są szansą na rozwój naszego regionu i lepszą jakość życia mieszkańców. Mówiąc wprost, promocja gminy to działania zmierzające do poinformowania i zachęcenia odpowiednich osób prawnych czy fizycznych do aktywności gospodarczej, ukierunkowanej tak, aby dawała efekty pożądane przez władze gminy, zgodne z wcześniej opracowanymi programami i strategiami. Nie zapominajmy jednak, że to proces żmudny i długotrwały, który nie przyniesie natychmiastowych rezultatów. Dlatego tak trudno przekonać niektóre kręgi do podejmowania wysiłku na rzecz promocji i budowania dobrego wizerunku. Takie myślenie przegrywa najczęściej z pilnymi, doraźnymi potrzebami gminy. Niemniej uważam, że należy postawić na promocję i budowanie silnej marki Krotoszyna.
Szczególnie bliska jest Ci tematyka sportu. Czynnie uprawiasz tenis czy futbol. Jesteś członkiem paru stowarzyszeń. Czy Twoim zdaniem środki przeznaczane na sport seniorski i młodzieżowy są adekwatne do potrzeb? A może masz pomysł na to, jak zwiększyć pulę, którą dysponują poszczególne kluby?
- Odpowiedź może być tylko jedna. Zawsze będzie zbyt mało środków finansowych w zestawieniu z potrzebami klubów i stowarzyszeń sportowych. Jeśli chodzi o sport dzieci i młodzieży, to tutaj sytuacja jest dosyć klarowna. Zgodnie z wymogami prawa wypracowano system konkursowy w przydzielaniu środków na zadania zlecone przez gminę i powiat. Kwestią zasadniczą jest, ile dane samorządy przeznaczą na te zadania środków budżetowych, a dochodzi tu jeszcze czynnik ilości klubów, UKS-ów i stowarzyszeń. W gminie Krotoszyn jest ich sporo, a kołderka wcale nie taka długa. Można zadać pytanie, czy chcemy zadowolić wszystkich, czy ukierunkować swoje działania na konkretną dyscyplinę sportu? To jest zadanie dla ludzi przychylnych rozwojowi sportu w nowej radzie. Dotowanie sportu seniorskiego przez samorządy to już duże obciążenie dla budżetu. Pewne środki przekazywane są klubom za tzw. promocję miasta w wydarzeniach sportowych. To jednak nie wszystkim stowarzyszeniom wystarcza. Kłania się tutaj operatywność zarządów klubów w pozyskiwaniu sponsorów. I znów jedni robią to lepiej, inni gorzej, a jeszcze innym w pozyskiwaniu sponsorów przeszkadzają ci, którzy poniekąd są do tego powołani. Reasumując, uważam, że rolą samorządów jest stworzenie przyjaznej atmosfery wokół sportu i nieograniczanie się jedynie do podziału środków budżetowych. Należy podjąć wszelkie działania, aby krotoszyńscy przedsiębiorcy chętniej przekazywali środki na rozwój sportu, a istnieją mechanizmy, żeby wprowadzić to w życie. Jestem ojcem sportowca i wiem, ile rodziców kosztuje „dokładanie” do funkcjonowania klubów. W aspekcie dzieci i młodzieży to pełna zgoda, bo to system stosowany również w krajach lepiej rozwiniętych gospodarczo niż Polska, ale do sportu seniorskiego żaden rodzic nie powinien dokładać. Nikt nie ma gotowej recepty na bolączki w temacie, o którym rozmawiamy. Gdyby tak było, Astra grałaby przynajmniej w II lidze, a zapaśnicy Ceramika walczyliby w drużynowej lidze seniorów. Mój kolega zwykł mawiać tak: „odłóżmy choć na chwilę na bok swoje partykularne interesy i wspólnie pochylmy się nad bolączkami tego miasta”, co bezapelacyjnie dotyczy problemów krotoszyńskiego sportu.
Czy aspekty związane z infrastrukturą sportową są dla Ciebie istotną sprawą?
- Nowoczesna i bezpieczna infrastruktura sportowa to powinien być priorytet każdego samorządu. Obiektywnie patrząc, należy zauważyć starania gminy i powiatu w tym zakresie (Orliki, boiska wielofunkcyjne, siłownie zewnętrzne, rozpoczęcie budowy hali widowiskowo-sportowej), ale żeby nie było zbyt różowo, powiem, że krotoszyński stadion „krzyczy” o remont od wielu lat. Płyta boiska jest w fatalnym stanie, a bieżnie żużlowe można spotkać w Krotoszynie albo w Ostrowie Wlkp., tyle że tam przynajmniej jeżdżą po nich motocykle. Jarocin, nasz sąsiad zza miedzy, pokazał, jak powinien wyglądać kompleks obiektów sportowych i jak można czerpać zyski z dobrze zainwestowanych pieniędzy w infrastrukturę sportową. Aż się prosi o budowę boiska treningowego ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem, co oprócz poprawy warunków treningowych dla krotoszyńskich piłkarzy pozwoli na wynajem obiektu w okresach przygotowawczych klubom ościennym i da środki choćby na konserwację płyty. Nie chcę wchodzić w kompetencje zarządców obiektów sportowych w mieście, ale kochani, każda złotówka zainwestowana w sport to mniej wydanych pieniędzy z budżetu na służbę zdrowia i wsparcie policji czy straży miejskiej. Wyświechtany to może slogan, ale prawdziwy do bólu.
Twoje nazwisko widnieje na liście kandydatów SIO do Rady Miejskiej. Co – poza kwestiami dotyczącymi kultury fizycznej czy marketingu – stanowi dla Ciebie priorytet? W jaki sposób zamierzasz walczyć o lepszy byt krotoszynian?
- Formuła wyborów jednomandatowych do Rady Miejskiej jest wyśmienitą okazją dla mieszkańców osiedla czy dzielnicy, by wybrać swojego przedstawiciela – bliższego czy dalszego sąsiada, człowieka, któremu mogą zaufać. Będzie on reprezentował swoich wyborców, a nie partykularne interesy partyjne. Warto postawić na tych, którzy będą bronić stanowiska mieszkańców osiedla czy dzielnicy, np. przy kluczowych decyzjach w reorganizacji szkolnictwa podstawowego i gimnazjalnego. Jeśli ktoś nie jest uwikłany w układy partyjne, nie musi iść „z prądem”, a może skupić się na walce o dobro mniejszej społeczności osiedlowej.
Mam dużo zapału i energii do pracy i na pewno nie zabraknie mi determinacji w walce o najpilniejsze potrzeby Błonia. Chcę oddać sprawiedliwość i powiedzieć, że nasza dzielnica w ostatnich latach zmienia się na lepsze, ale jest jeszcze dużo do zrobienia, a ja jestem przygotowany merytorycznie do tego, żeby na Błoniu żyło nam się lepiej. Rozmawiam z sąsiadami i wiem, jakie są bolączki, od chodnika przy Gorzupskiej, po przystanek przy Stawnej za szkołą. Trzeba wreszcie dokończyć kanalizację i wymienić nakładkę asfaltową na całej długości ul. Stawnej. Zamierzam także mocno skupić się na poprawie infrastruktury sportowej, co dotyczy głównie stadionu miejskiego oraz wybudowania na terenie Błonia siłowni napowietrznych z urządzeniami do street workout. Wiem, że jestem kojarzony i dobrze postrzegany przez środowiska sportowe z terenu miasta i powiatu, choćby z racji moich poczynań zawodowych i zainteresowań, ale jeśli dane mi będzie zdobyć mandat radnego, to ze zdwojoną mocą chcę się zaangażować w życie osiedla i dzielnicy. Czy będzie mi to dane, okaże się 16 listopada. Wierzę w mądrość moich bliższych i dalszych sąsiadów, bo każdy ma prawo mądrze wybierać.